Moje życie nie było jakieś szczególne. Mam normalną rodzinę. Matkę, ojca i 4 rodzeństwa (już dorosłego). Jestem najmłodszy i moi rodzice czekają aż pójdę na swoje, ale przykro mi nie mogę mieszkać sam. Mam zaburzenia psychiczne i jedyne 17 lat, ale wiek jest tylko cielesny, bo raczej umysłowy mam inny, ale nikt nie wie jaki on jest, nawet ja sam. W sumie jestem w domu duchem, miałem jeszcze kilka miesięcy temu przyjaciela. Psa Haskeya, był ze mną od zawsze, ale na spacerze wpadł pod auto. To był pierwszy stopień do tego co robili moi rodzice. Mianowicie wszystko przed mną zatajali, ale ja i tak wszystko wiem. Wiem, że mój najstarszy brat Toshiro, będzie miał dziecko. Moja siostra Yae jest chora, i że bliźniacy uciekli z domu. W sumie nie rozumiałem słów takich jak śmierć czy choroba. Dlatego, też nic mi nie mówili, abym nie pytał, ale jak i tak to wszystko wiem.
Ogółem przyczyną dla czego taki jestem, że boję się przekroczyć próg domu, że nie chce chodzić do szkoły czy się uczyć. Tego wszystkiego przyczyną jest porwanie. Porwano mnie jak byłem jeszcze mały, nikt nie wie co tam się działo. Nie chce powiedzieć, rodzice na początku próbowali to ze mnie wyciągnąć, ale ja trwałem w martwej ciszy, aż do teraz. Tez liczę, że nie są na mnie źli za to wszystko, nie chce stwarzać dużego problemu, choć wiem, że taki kiedyś będzie. Wiedziałem jedno, nie dawali sobie już ze mną rady, umiem rozpoznać ludzki uśmiech. Prawdziwy od sztucznego. Wiem, że w głębi serca mnie kochają całym swoim sercem.
Może powiem wam czemu zostałem porwany, albo bardziej co było tego przyczyną. Nie wiem jak to nazwać, ale wiem jedno, nie zaufam już innym, tym bardziej nie tym, którzy nie byli ze mną od zawsze. Ale wracając. Moi dziadkowie od strony mamy byli, albo bardziej są, bogaci, nawet bardzo. Ja byłem ich oczkiem w głowie. W końcu byłem utalentowany i grałem na pianinie od kiedy je zobaczyłem w wieku 2 lat. Przez niedopilnowanie stało się to. Od tego wypadku nikt nie ma prawa się do mnie zbliżyć, chyba, że wcześniej prześwietlony przez rodziców.
Domyślacie się pewnie jak była moja reakcja gdy się dowiedziałem o ich wyjeździe. Nie zostaje ze mną z nikt z rodzeństwa, tak samo nie ma już Kuro, mojego psa. Zostaje ze mną chłopak w wieku Toshiro, czyli ma 27 lat, ja nie lepiej, jakoś nie skupiałem się nad wiekiem mojego rodzeństwa zbytnio. Nosi imię Aki i jest bardzo przystojny. Obojętne mi czy to chłopak czy dziewczyna i tak nic nie zrobię, ale powzdychać sobie mogę, prawda?
Aki ma zielone oczy, rzadko spotykane u Japończyków, ma jeszcze blond włosy. Może jest mieszańcem z tlenionymi włosami, albo nosi jeszcze soczewki, czy coś. W sumie bardziej mi się podobają osoby z zagranicznych filmów, niż z samej Azji. Ale to już taka moja mała tajemnica.
Moi rodzice jadą w drugą podróż poślubną i nie chcą brać mnie ze sobą. Tłumaczą się, że to ma być czas tylko dla nich i nie długo wrócą do mnie. Trochę ich rozumiem, w końcu mają 30 rocznicę ślubu, a na karku z 50. Więc nie narzekałem na to, tylko z delikatnym uśmiechem pokiwałem głową.
Kiedy wyjeżdżali, pożegnałem się z nimi ładnie i obiecałem być grzeczny, ale co ja mogę nabroić. Oni obiecali mi również, że jak wrócą dostanę nowego przyjaciela, aby nie siedział całe dnie sam i oglądał filmy. W sumie zwierze to tak terapia dla mnie.
Zostałem sam z Aki'm. Ten się tylko uśmiechnął do mnie, co najlepsze, zrobił to całkowicie szczerze. Potem z jego ust padło pytanie co chce robić. W sumie, mój wzrok mówił. że jest idiotą, bo się pyta niemowy. Nie ma szans, aby się odezwał. Już nikt nie usłyszy mojego głosu. Plus patrzył się na mnie jakby oczekiwał tej odpowiedzi. W sumie pokazałem tylko na TV i sam sobie włączyłem sobie jakiś dziwny film. Nie chciałem, mieć zakłócenia rutyny. Lekarze mówią, że ona jest mi potrzebna do normalnego funkcjonowania. Wszyscy w mojej rodzinie to wiedzą. Na lodówce jest plan mojego dnia. A bardziej, plan na każdy dzień tygodnia. Miło to ciekawy tytuł "Codzienność Kazu". Wszyscy starali się tego przestrzegać i ja też, ale czasem zdarzało się coś, czego nie było w planie. Nie wszystko da radę się przewidzieć, każdy to wie.
W końcu wziąłem swój zeszyt i długopis, naskrobałem w nim pytanie, moim cudnym koślawym pismem.
"Czy muszę chodzić do lekarza?"
-Nie. Ma się tylko tobą opiekować-odparł i usiadł obok mnie. Na co ja zagryzłem wargę i zastanawiałem się co zrobić.
"Opowiedz coś o sobie" Kolejna rzecz napisana przeze mnie, w sumie pierwsza lepsza. Chciałem z kimś "porozmawiać".
-Serio chcesz tego słuchać?-spytał, a ja pokiwałem głową. Ten tylko westchnął i popatrzył na mnie tymi swoimi zielonymi oczami. -Powiem Ci tylko najciekawsze rzeczy. Nazywam się Akatsuki Aki, mam 27 lat, ale to już wiesz. Tak samo jak to, że jestem przyjacielem twojego starszego brata.
Znam go od dziecka i w sumie z tego powodu zostałem z tobą. Z zawodu jestem muzykiem, gram na pianinie, pracuje w operze. Plus czasem daje jakieś małe lekcje. Dla rozluźnienia śpiewam w lokalnym zespole rokowym. Ogółem w moim życiorysie nie ma nic ciekawego, tylko to co Ci powiedziałem. Jestem jedynakiem i nawet nie wiedz jak zazdroszczę Ci 4 rodzeństwa-powiedział z uśmiechem.
"Dwójki. Lon i Kon znikneli rok temu" poprawiłem go. Co prawda tylko tak, ale zawsze jakoś.
Yae i Toshiro widzę często, tak jak mamę i tatę. Bliźniaki, które mnie powoli niszczyły po porwaniu dla mnie nie istnieją.
-Nie mów tak, pewnie będzie im przykro-pogłaskał mnie po moich ciemno brązowych włosach. Mama jest Europejką.
"Nie są smutni, ich nie ma" odparłem pewien swojego, cóż odparłem na swój sposób. W sumie to skończyło dyskusję na ten temat. Postanowiłem go zostawić, bo nie wiedzę sensu w dalszej rozmowie na ten temat. Dodatkowo te zielone oczy, patrzyły tak bardzo w głąb mnie, że nie chciałem już przy nim siedzieć.
W pokoju wziąłem swoją konsolę. Moja rodzina dawała mi dużo drogich rzeczy, aby zrekompensować mi krzywdy. Cóż innego sposobu nie mieli. Szkoda, że tylko nie dostałem tego tego co naprawdę chcę.
Miłości.
Rodzice myśleli, że innymi rzeczami to zrekompensują.
Byli idiotami. Wyjechali i póki ich nie zobaczę na żywo nie uznam ich istnienia. Jestem dziwny wiem to, ale tak jest mi lepiej i łatwiej. Wszytko jest przez porwanie i to, że mój strach siadł mi na psychikę. Ale jakiemu 7 latkowi by nie siadł. Nie odzywałem się przez groźby, ale rodzice ślepo wierzyli, że dostaną ode mnie jakiś głos.
Mój spokój przerwało płukanie do drzwi, a prywatność, bo ktoś wszedł bez pozwolenia. Był to Aki, a kto inny. Usiadł obok mnie i wziął drugi pad. Bez słowa zaczeliśmy razem grać. Zerkałem na niego i stwierdziłem, że dziwnie się zachowuje. Jako pierwszy zagrał ze mną bez zmuszania.
Po tygodniu moja rutyna padła. Aki zapewniał mi różne rozrywki, o których nawet nie śniłem. Cudem udało mi się wyjść, ale opłącało się. Byłem w cyrku, wesołym miasteczku, oceanarium i nawet w salonie gier. Teraz szykowaliśmy się do kina, na to sam go namówiłem, chciałem ten film zobaczyć na wielkim ekranie. W sumie przez ten tydzień mój uśmiech był większy niż przez ostanie 10 lat. Ogólnie on nie istniał, póki nie pojawił się Aki. Ale zawsze ktoś musiał zepsuć ten cudowny czar. Kiedy byliśmy gotowi do wyjścia, ktoś zadzwonił na domowy. Aki poszedł odebrać. Informacja jaką usłyszał musiała być szokująca bo opuścił słuchawkę.
Tego dnia nigdzie nie poszliśmy tylko siedzieliśmy w ciszy. Ja nie wiedziałem co napisać, a on chyba co powiedzieć.
-Kazuya-chciał mojej pełnej uwagi to użył całego imienia. Popatrzyłem na niego ciekawie. -Twoi rodzice nie żyją.
Zawsze myślałem, że tak informacja po mnie spłynie, ale ja wpadłem w panikę. To czego rodzice chcieli uniknąć. Nie lubili mnie, wiem to, Ale Aki mnie lubił bo nie zwracał na to uwagi tylko mnie mocno do siebie przytulił. Płakałem mu w pierś, dławiąc się łzami, a on tylko mnie tulił i głaskał po pleckach. W jakikolwiek sposób by mnie nie pocieszał i tak by to nie pomogło.
Kiedy się uspokoiłem, czyli po dwóch godzinach, Tłumaczył mi wszystko o co chodzi, a ja siedziałem mu na kolanach i tylko słuchałem. A co innego mogłem zrobić. Czego jedynie teraz pragnąłem to prawdziwego uczucia i poczucia, ze jestem komuś naprawdę potrzebny. W sumie to moje jedyne marzenie. Rodzice do nie spełnili, może Aki to zrobi. Mimo, że jestem na dłuższą metę jestem nieznośny.
-Twój brat, zdecyduje co się z tobą stanie. Wiem, że nie może się tobą zająć. Wiesz jeśli chcesz mogę się tobą zajmować póki będziesz tego potrzebować-powiedział mi tak, a ja popatrzyłem na niego jak na wariata. Kto by chciał się mną zajmować z własnej nieprzymuszonej woli?
"Toshiro zdecyduje" napisałem trochę krzywo, ręce nadal mi się trzęsły. Bałem się trochę tej decyzji, wiem, że rodzeństwo ma mnie dość. Czasem myślę,że gdybym umarł było by lepiej. Ja nie jestem od podejmowania decyzji,
-Skoro tak chcesz. W końcu jesteś mądrym chłopcem.
"Dziwny jesteś" skomentowałem jego zachowanie.
W końcu wstałem i ruszyłem do pokoju. Muszę pobyć trochę sam i pomyśleć nad tym wszystkim. Chciałem też być sam i popłakać, poprzeklinać rodziców. Moją załoną będzie nie spełniona obietnica.
Po raz pierwszy od 10 lat, wydobyłem z siebie głos mimo, że był to krzyk. Bardzo zachrypnięty, ale zawsze. Znowu dławiłem się łzami, bardzo mnie to wszystko bolało. Ukrywanie emocji wcale niepomogło, bo teraz płakałem to co się wydarzyło przez ten cały czas. Byłem tak załamany, że nawet nie poczułem jak ktoś mnie przytulił, ale nie było uspokajania. Było tylko wsparcie. Tego potrzebowałem i nadal potrzebuje.
Kilka dni później był pogrzeb. Nie wiem dokładnie ile czasu po wiadomości, ale był. Całą ceremonie patrzyłem w martwy punkt i nie pozwalałem aby Aki puścił moją dłoń. Nie pozwolę mu odejść. Nawet moje rodzeństwo nie mogło do mnie dotrzeć. Kiedy chcieli mnie zabrać i puszczałem jego dłoń, wpadłem w histerię. Wtedy Aki mnie do siebie przytulał bardzo mocno. Musiał mi wytłumaczyć o co chodzi, abym z nimi poszedł, a bardziej z siostrą. Gdy odeszliśmy Yae dała mi picie i pogłaskała po głowie, siedząc obok. Ja słyszałem i tak i tak całą ich rozmowę. Tyczyła się mnie. Moje rodzeństwo umywało ode mnie ręce. Aki się zgodził mną zajmować, bez żadnego problemu. Jednym warunkiem były alimenty i pełna władza nad mną. Mi się to podobało i to bardzo. Będę z tym co się o mnie martwi, bardziej niż reszta rodzeństwa.
W końcu doszło do pogrzebu. Ja siedziałem w miejscu dla najbliższych, a dokładnie na kolanach Aki'ego/. Inaczej mnie tu nie usadzili, bo zawsze była ta sama reakcja. Rodzeństwo nie chciało wiedzieć, aby reszta rodziny wiedzieli o tym.
Całość przerwali bliźniacy, aby pożegnać się z rodzicami. Potem było zwalanie winny na mnie, to sprawiło u mnie kolejny atak płaczu. Nie zabiłem ich, to był wypadek, choć może.
Reszty tego 'cyrku' nie pamiętam. Jedyne co miałem w pamięci to, że wpychano we mnie jedzenie. Aki pewnie mnie uratował mówiąc, żeby tego nie robić. Pamiętam jeszcze ciepło i wsparcie, a to mogłem mieć tylko od jednej osoby.Od rana źle się czułem i nie chciałem jeść.
Moje życie staneło do góry nogami w momencie wyjazdu rodziców, ale wtedy było dobrze. Gorzej już kiedy miałem wiedzę o ich śmierci. Tylko nie wiem co się stało. Nie byłem już cichym kochanym chłopcem. Ani wesołym chłopcem, który dopiero poznał zabawę. Teraz byłem osobą, od której wszyscy się obrócili, miałem tylko Aki'ego.
-Ch-Chodźmy-wychrypiałem, co lepsze nikt nie spodziewał się jakichkolwiek słów z moich ust. Było to wyraźnie widać.
-Dobrze. Już idziemy do domu-powiedział i postawił mnie na nogi. Potem jeszcze podszedł do mojego brata.-Przenosimy się do mnie. Dom będzie dla was. Chce tylko, aby Kazuya nie był pokrzywdzony i otrzymał swoją część spadku.-tyle powiedział i podszedł do mnie. Z jakiegoś powodu było mi ciepło na serduszku.
-Chodź idziemy do domu-powiedział do mnie i wsadził do auta. -Przenosimy się do mnie, dobrze-wyjaśnił mi z uśmiechem i pocałował mnie w czoło.
Skinąłem głową na to. Obojętne mi to, aby tylko był przy mnie. On jest dla mnie najceniejszy. Brat i siostra mnie nie chcieli, bliźniaki mnie nienawidzą. Mam tylko Aki'ego i to dobrze. Bo tylko on mnie kocha. Moje myślenie powala, cóż jak widać faktycznie jestem chory. Chciałem go przytulić, ale w czasie jazdy nie mogę.
-Kochanie, nie martw się-to było skierowane chyba do mnie. Nikogo innego tu nie ma, więc do mnie.
Ktoś nazwał mnie 'kochanie' to było bardzo miłe. Czekałem na niego chyba od tego cholernego porwania. Osoba, która mnie w pełni akceptuje i nie każe się zmienić. Taką osobą był Aki, ale...
Kazu nie myśl o tym, nie myśl...
Nie mogę zacząć tak myśleć bo będzie to źle dla mnie. Kocham Aki'ego i nie chce go tracić.
-Kazuya?
Dopiero moje imię wyrwało mnie z moich myśli i zobaczyłem, że dojechaliśmy. Byliśmy przed budynkiem nazywanym przez innych domem. Owy budynek też był moim byłym domem, teraz będę mieszkał z Aki'm, ale nie wiem gdzie to jest.
-Chodź spakujemy Cię i pojedziemy do naszego nowego domku-powiedział mi z małym uśmiechem. Ja chyba miałem rumieniec na policzkach, już sam nie wiem co się dzieje w koło mnie. To wszystko jest jak jakiś dziwny sen.
Spakowałem wszystko ładnie, on mi pomógł. Zaraz mój pokój nie wyglądał jak zawsze. Chciałem mu coś napisać, ale spotkałem się z odmową.
-Umiesz mówić to mów. Jeśli będziesz pisał to nie będzie dla mnie istniało.-wiedział jak zagrać. Porozumiewać się jakoś musimy.
-J-jedziemy?-mój głos był dziecięcy i mocno ochrypniety. Tak się kończy nie mówienie, przez tyle lat. Jeszcze z trudem mi to przychodziło.
-Jasne-uśmiechnął się i ruszyliśmy do wyjścia.
-P-papa-pożegnałem się z domem. Pewnie już tu nie wrócę.
Do domu Aki'ego jechaliśmy bardzo długo. Okazało się, że mieszka w sąsiednim mieście. To miasto było było dużo weselsze za dnia, ale coś mi tu nie pasowało. Przy tym wesołym był również strach i ból. Nagle coś sobie przypomniałem, a dokładniej czemu mam takie odczucia. W tym mieście mnie torturowano i nie tylko. Chciałem zniknąć i to szybko.
Złapałem kierownicę i chciałem zwrócić. Auto wpadło w poślizg w walneło w ciężarówkę NIe słyszałem nic, była głucha cisza , choć klejącego i ciepłego na swoim brzuchu. Wiedziałem tylko jedno światełko. Zaraz sobie uświadomiłem co się dzieje. Nic nie mogłem zrobić, bo już nic nie widziałem, nawet tego światełka. Nie czułem bólu jaki mi zadał ten wypadek, nie słyszałem co mówili ludzie w koło mnie. Moje cierpienie się skończyło, tylko szkoda, że 10 lat za późno. Do tego moje szczęście było ulotne.
Napisałam, ogółem rękopis powstawał strasznie długo. Przepisywanie jeszcze dłużej. Liczę, że się podoba. Taki drobny shonen-ai, z motywem dramatycznym.